Recenzja filmu

Anioł Śmierci (2013)
Lucía Puenzo
Àlex Brendemühl
Natalia Oreiro

Anioł Śmierci w gościnie

"Wakolda" to przypowieść o tożsamości i walce skłonności do uniformizmu z potrzebą zaznaczenia własnej odrębności. Identyfikacja poprzez przynależność wydaje się jednym z ulubionych tematów
Lucía Puenzo nie boi się trudnych tematów. Udowodniła to już chociażby w znakomitym "XXY". Tym razem postanowiła zmierzyć się z jedną z najbardziej niesławnych postaci XX wieku: Josefem Mengelem, zwanym Aniołem Śmierci.

Kiedy widzimy go po raz pierwszy, wypada zupełnie niepozornie. Grany przez Àlexa Brendemühla, wydaje się kolejnym obcokrajowcem w Argentynie, co po II wojnie światowej nie było tam niczym szczególnym. Z czasem poznajemy go coraz lepiej i wciąż sprawia pozytywne wrażenie: troszczy się o dziewczynkę, która ma problemy ze wzrostem, jest zaniepokojony stanem ciężarnej matki niskiej dziewczyny, niby z czystej serdeczności daje jej witaminy i żelazo na wzmocnienie. Kiedy w końcu odkryjemy całą prawdę, zrozumiemy, czym jest potwór w ludzkiej skórze.

"Wakolda"
to mrożące krew studium ludzkiej obsesji, która przy odpowiednich środkach finansowych nie zna żadnych granic. Mengele jest postacią w sposób doskonały pozbawioną empatii, ale zarazem świetnie ją symulującą. Dla niego istota ludzka jest po prostu kolejnym obiektem pełnym żywych tkanek i materiału genetycznego, na którym można prowadzić eksperymenty, by zaspokoić nienasycony głód wiedzy. Jest osobą tym bardziej przerażającą, że wykonuje zawód wyjątkowego zaufania publicznego. Lekarzowi "z urzędu" należy wierzyć.

Jednak "Wakolda" to również przypowieść o tożsamości i walce skłonności do uniformizmu z potrzebą zaznaczenia własnej odrębności. Identyfikacja poprzez przynależność wydaje się jednym z ulubionych tematów reżyserki. Podobnie jak we wspomnianym "XXY", tak i tu mamy do czynienia z młodą bohaterką odstającą od rówieśników. Jednak tym razem Puenzo w swojej krytyce konformizmu posunęła się tak daleko, jak nigdy dotąd. Nadając mu twarz Mengelego, reżyserka skorzystała z dość popularnego w minionym wieku demonizowania dyktatu większości. Scena z idealnymi lalkami produkowanymi maszynowo, choć przecież wydaje się zupełnie niepozorna, przeraża bardziej niż większość slasherów.

Siłą obrazu jest zdolność reżyserki i aktorów do budowania wiarygodnych więzi emocjonalnych. To na nich bowiem opiera się cały misterny plan reżyserki. Puenzo sporo ryzykowała. Wystarczyłby jeden błąd i mogłoby dojść do tragedii. Reżyserka "Wakoldy" zaprasza widzów do obserwowania chorej gry psychologicznej, w jaką "bawi się" Mengele. Jeśli ktoś z Was przekonany jest, że sam szybciej poznałby bezwzględną manipulację bohatera, ten zostanie wyprowadzony z błędu. Puenzo nie daje nam żadnych złudzeń: każdy ma słaby punkt, który prędzej czy później zostanie przez kogoś wykorzystany.

Jeśli ktoś z Was ma słabość do kina, niech będzie przygotowany: ten film trafi w gusta wielu widzów.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dobie kryzysu ukraińskiego trafiłem na film, który przypomina o widmie wojny. "Anioł śmierci" Lucii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones